Naszło mnie na przemyślenia i poniekąd radę odnośnie życia.
TL;DR Marzenie trzeba spełniać szybko, bo z czasem przestają cieszyć.
Pamiętam ten dreszczyk emocji, kiedy za gówniaka dorwało się nową grę. Niestety na wiele gier pozwolić sobie nie mogłem, mimo, że w tamtych czasach mało kto kupował gry, ale sprzęt miałem zbyt słaby. Wtedy człowiek sobie myślał – będę pracował, to sobie kupię porządny sprzęt. Wszystkie gry mi będą chodzić! Zaczęła się praca, były też pieniądze, ale na gry mi było szkoda czasu, bo wolałem go inwestować w rozwój, życie towarzyskie – czego nie żałuję, no ale mimo wszystko – dziecięce marzenia poszły w odstawkę. Potem małżeństwo i dzieci, a ten kto je ma, wie, że wtedy człowiek docenia, ile to miało się czasu wolnego wcześniej. Czas płynął, a ja sobie założyłem listę gier, w które będę chciał pograć, jak mi się trochę sytuacja ustabilizuje i będę miał czas. No więc ostatnio nawet mam trochę czasu wieczorami, i wiecie co? 50% gier z listy wyrzuciłem, bo mnie już nie jara. Zwyczajnie mi przeszło. Kolejne 40% kupiłem, pograłem 20min i stwierdziłem, że nudne, że mi się nie chce. Ostatnie 10% faktycznie kupiłem i grałem/gram.
90% gier, który w pewnym momencie uważałem za zajebiste, na dzień dzisiejszy mnie nie bawią.
Żeby nie było, że spłycam temat i sprowadzam marzenia do gier – to tylko jeden z kilku przykładów. Inny – od dziecka fascynowała mnie muzyka elektroniczna/klawiszowa. Za gówniaka dostałem klawisze CASIO, nie te najtańsze, takie całkiem niezłe jak na dzieciaka (CTK-750). Ile ja przy nich spędziłem czasu… Obiecałem sobie, że gdy będzie mnie stać, kupię sobie jakieś wypasione Rolandy, KORG’a, albo Yamahę. Dziś mnie stać, ale co z tego, skoro 1) po domu biegają małe łobuzy i ten sprzęt nie przetrwałby roku, 2) przy tych wszystkich ich zabawkach trochę mało miejsca jest na klawisze, 3) tak jak i z grami, dzisiaj już tak bardzo mnie nie jara perspektywa wypasionych klawiszy. Czyli znowu – minęło marzenie, niespełnione.
„Jak będzie mnie stać, to nakupię sobie pełno lego technics!”. Potem te marzenia zwykle zmieniają się „kupię dzieciakowi i sam będę się bawił”. Pewnie tak będzie – wszak jest to bliska perspektywa, przy czym nie wiem czy będzie mnie już to bawić.
Trochę tak przykro się patrzy wstecz, ile rzeczy się pragnęło, a jak niewiele z tego daje teraz radość. Wiem, że do spełnienia powyższych marzeń trzeba było najpierw mieć kasę, ale miałem ją stosunkowo wcześnie, ale obrałem inny kierunek, nie zdając sobie sprawy, że marzenia mają termin ważności.
#oswiadczeniezdupy #gry #lego #marzenia